Alleluja, yeh! Stał się oto cud i doczekaliśmy się wreszcie
w naszym skromnym, drugim co do wielkości w kraju i przedostatnim co do
zarobków, ukochanym mieście knajpy nastawionej od początku na darta. Cud
tez zdarzył się w piątek 17 marca AD 2000, na ulicy Moniuszki 1a w miejscu
dawnego Jontka o godzinie 18-ej. Zjawisko to nazywa się Champions Dart
- Club i od nas zależy czy przeżyje ;). A warto żeby przeżyło. Dwie sale,
jedna w głębi do rozmów wszelakich i konsumpcji tudzież wszelakiej (browar
po piątaku, duża pizza (jadalna nawet) po dychu), druga umieszczona strategicznie
w pobliżu bufetu, kusi pięcioma automatami i wygodnym fotelami dla kibiców
i innej gawiedzi. Maszyny to full automatic monsters z monitorkami, tańczą,
śpiewają i skarpetki piorą (to, że śpiewają, to piszę całkiem poważnie,
warto sprawdzić), tak że jest nieźle. Gospodarze podjęli wszystkich obecnych
na otwarciu w piątek, symboliczną lampką szampana i fundnęli granie za
friko do samego rana.
Na pewno przeniosą się do Champion'a środowe i piątkowe
turnieje z ABC. Są też karnety dla graczy, w cenie zdecydowanie atrakcyjnej.
Tak więc bywać będziemy i życzymy lokalowi szczęścia.